sobota, 22 listopada 2014

Przepraszam :c

Bardzo was przepraszam, ale z powodów technicznych i z powodu braku czasu rozdział pojawi się trochę później. Jeszcze raz przepraszam. :* 

sobota, 15 listopada 2014

ROZDZIAŁ IV (+16)

Liczy się to, co jest teraz. Reszta to niepewność, osnuta mgłą tajemniczości. 


*oczami Harrego*


Co się dzieje? Dopiero co się obudziłem i znów śnię? Co ona tu robi? Zastygłem, gdy zrobiła krok przez dzielącą nas przestrzeń. Patrzyłem, jak torebka wyślizguje się z jej dłoni, lądując zapomniana na płytkach schodów. Była naprzeciwko mnie, wyciągnęła ręce, by dotknąć mojej twarzy. Zimne palce głaskały moją skórę.
- Zostawmy wszystko za sobą- Wciąż nie odważyłem się ruszyć. Marzyłem o tej chwili od miesięcy, ale nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Była teraz tak blisko. Czułem ciepło jej oddechu. Słabą, słodką woń jej szamponu. Ale nadal trzymałem ręce w kieszeniach spodni. W końcu, wspinając się na palce, przycisnęła swoje usta do moich. Jej wargi były miękkie i ciepłe. Czułem sól jej łez na swoim języku. Była prawdziwa. To się naprawdę działo. Jakby budząc się ze snu, przesunąłem powoli dłońmi po materiale jej koszuli i przyciągnąłem ją w ciepło swoich ramion. Z gwałtownym wdechem, jakby ulgi, nachyliła się do mnie i pocałunek stał się bardziej pewny. Językiem musnąłem skraj jej warg. Kiedy tylko rozchyliła dla mnie usta, gorliwie, z tyłu mojego gardła wydobył się delikatny jęk i przyciągnąłem ją bliżej. Po tak długim czasie w końcu była moja. Kiedy ostatnim razem się całowaliśmy, była nieśmiała. Prawie ostrożna. Tym razem wszystko było inne. Jej pocałunki były łagodne, ale natarczywe. Wymagające. Skąd nauczyła się tak całować? Ten chłopak ją nauczył? - To nie miało znaczenia. Nie była z nim. Była ze mną. Tutaj. Moje kości wydawały się zmięknąć, kiedy przyciągnąłem ją do siebie, przylgnąłem do niej, jakby dla siły. Nigdy nie czułem się słabszy. Ona jednak wydawała się wystarczająco silna za nas oboje. Jej piersi przy mojej klatce piersiowej. Wszystko związane z nią było miękkie i ciepłe. Jeśli możliwe było zatapiać się w innej osobie, ja właśnie się w niej topiłem. Całowała mnie ze skrywaną pasją, która odbiła się na mnie, tak, że podniosła rękę, by wplątać palce w moje włosy, wymagając ode mnie więcej. Wiedziałem tak dobrze, jak wiedziałem wszystko, że mi przebaczała. Akceptowała mnie. Wybierała mnie. Mamrocząc słowa po angielsku, muskałem wargami jej zimne policzki i delikatne powieki, włosy okalające jej twarz. Wciągałem jej zapach jak tlen. Nasze usta spotkały się znowu, łapczywie. Czułem ciepło jej ciała przez cienki materiał bluzki, kiedy obejmowałem Alex tak mocno, że bałem się ją skrzywdzić. Nie mogłem oddychać, lecz niewiele mnie to obchodziło. Nie chciałem już nigdy odetchnąć. Chciałem umrzeć właśnie tam. Właśnie teraz. Bez tchu i w miłości. Moje wargi sunęły w dół jej twarzy, do ucha, a potem do szyi i, oddychając w krótkich sapnięciach, odchyliła głowę do góry. Wtedy, z małym chlipnięciem, które mnie wystraszyło, poprawiła się w moich ramionach. Przez sekundę myślałem, że zmieniła zdanie. Potem wskazała w głąb domu.
- Harry, spójrz.- Niechętny, by wypuścić ją z uścisku, przycisnąłem ją bliżej i spojrzałem, gdzie pokazywała, zanim znowu na nią nie zerknąłem. Chłopaki wszystkiemu się przyglądali. Jej oczy błyszczały pełne zdumienia. Boże, kochałem ją. Moja krew pulsowała z euforią.


*oczami Alex*


- Co teraz?- zapytałam cichutko.
- Jedziemy po twoje rzeczy, nie mam ochoty na to, żeby tamten koleś znów cię dorwał – Usłyszałam stanowczą odpowiedź.
- Chyba masz rację – Wtuliłam głowę w jego pierś. Chłopak pocałował mnie we włosy i wypuścił z objęcia. Przykucnęłam i złapałam swoją torebkę. Gdy się wyprostowałam Harry złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb domu, zatrzaskując drzwi. Przy wejściu do salonu nadal stali Niall, Zayn, Louis i Liam. I stał tam ktoś jeszcze, obejmowany przez Payna. Nie wierzę. Była to wysoka dziewczyna z długimi, ciemnymi włosami sięgającymi łokci. Grzywka zasłaniała jej całe czoło. Na rzęsach miała maskarę, co dla niektórych byłoby praktycznie niezauważalne, ja jednak znałam ją zbyt dobrze by tego nie widzieć. Ubrana była w za dużą i luźną bluzkę Liama- niebieską z logiem supermana. Przez długość bluzki jej krótkie spodenki były prawie niewidoczne. Dla mnie jednak lśniły eksponując jej długie, chude, zawsze opalone, piękne nogi. Na stopach miała czarne air maxy. Gdy tak się w nią wpatrywałam dziewczyna zaśmiała się. Jej śmiech przypominał uderzanie kryształowych kieliszków. Był on moim drugim ulubionym dźwiękiem, zaraz po głosie i jęku Harrego.
- Katy – Powiedziałam, uśmiechając się złowieszczo.
- Alex! – Dziewczyna zrobiła to samo. Przygryzłam usta i rzuciłam się na przyjaciółkę. Znałyśmy się od zawsze. Wiele razem przeszłyśmy. Gdy ja zerwałam z Harrym, ona przeprowadziła się do chłopaków, a dokładniej do swojego chłopaka Liama. Zakochując się w nim co dzień na nowo. Ich związek był idealny. Nigdy się nie kłócili, mimo że byli zupełnie różni. Ona – zwariowana, nieodpowiedzialna, lekkomyślna, szalona, żyjąca chwilą, czasem szara myszka. On – odpowiedzialny, mądry, spokojny, zdyscyplinowany, kochany, bywało jednak, że stawał się przebojową duszą towarzyską. Oboje perfekcyjnie się dopełniali. Gdy już chichocząc leżałyśmy obok siebie na ziemi, Katy spoważniała.
- Dzwoniłam do ciebie – Powiedziała z poważna miną.
- Gdzie? – Przekrzywiłam lekko głowę jak mały piesek. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Na telefon – Powiedziała niskim głosem z nutką irytacji, wywalając język. Obie znów wybuchłyśmy niekontrolowanym chichotem. Chłopcy wpatrywali się w nas z litością jak na chore dzieci. Wstałyśmy i otrząsnęłyśmy ubrania z brudu.
- Yyy…jesteśmy normalne – Zapewniła Katy, powstrzymując śmiech.
- Tak, no jasne – Powiedział z uśmieszkiem Zayn. – Tak samo normalne jak to, że Niall przyprowadził nam kozę do kuchni, pytając czy może ją zatrzymać – Otworzyłyśmy usta ze zdziwienia i spojrzałyśmy na siebie, a potem na Nialla.
- Niall, gdzie ta koza!? – krzyknęłyśmy naraz i znów zaczęłyśmy się śmiać.


Po dwóch godzinach wszystkie moje rzeczy były rozpakowane i ułożone na swoich miejscach. Rozwaliłam się na łóżku i odetchnęłam z ulgą.
- Nie ma jak w domu. – powiedziałam z uśmiechem. Harry położył się koło mnie na boku, opierając głowę na ręce. Drugą jeździł po moim brzuchu, który przed chwilą odsłonił, podciągając moją koszulę lekko do góry. Splotłam nasze palce i położyłam głowę na jego pierś, zmuszając go do położenia się na plecach. Objął mnie jedną ręką, palcami bawiąc się szelką mojego stanika, drugą położył sobie pod głowę. Cicho westchnął.
- Hm? – Zapytałam cicho.
- Czemu nie chcesz…
- Harry! – Nie dałam mu dokończyć. Wstałam z łóżka i warknęłam najgroźniej jak potrafiłam, co przypominało jedynie miauknięcie małego kotka. Chłopak powstrzymał się od śmiechu i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Więc? – Zapytał znów.
- Ponieważ moim zdaniem związek nie opiera się na seksie tylko seks na związku. – prychnęłam i usiadłam na łóżku by ściągnąć buty. Chłopak nie dawał za wygrana, objął mnie ramieniem i cmoknął w ucho.
- Tak wiem, ale… - Położyłam mu palec na usta uciszając go.
- Poczekaj jeszcze. Jeśli ci na mnie zależy to wytrzymasz. – Wstałam i zdjęłam z siebie koszulę, zostając w samym staniku i rurkach. Chłopak złapał mnie z udo i przybliżył do siebie (nadal siedział na łóżku). Złapał mnie za pośladki zaciskając na nich palce, przywarł ustami do mojego brzucha. Wplątałam rękę w jego włosy i cicho jęknęłam.
- Harry, przestań. – Wyjęczałam błagalnym tonem.
- Nie masz pojęcia jak bardzo mnie pociągasz, gdy widzę cię w połowie nagą, tak bardzo cię pragnę. Jakie obrazy widzę wtedy oczami wyobraźni – Styles przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, w taki sposób, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Zarzuciłam mu ręce na szyję – Jak tylko się zgodzisz będę cię pieprzył, pieprzył i jeszcze raz pieprzył. Będę wchodził w ciebie szybko, głęboko i boleśnie, będę tak brutalny,jak tylko można. Będę wchodził tak długo, aż dojdziesz. Potem zejdę niżej i włożę w ciebie dwa palce, będę całował cię od środka, aż znów dojdziesz. – Chłopak wysyczał mi to w usta, złowieszczo się uśmiechając. Zjechał ręką do zapięcia mojego stanika. – Ale nie zrobię tego teraz – Zabrał szybko dłoń i położył ją znów na mojej talii.
- Poczekam, aż sama będziesz o to błagała. Wtedy da mi to większą satysfakcję – Chłopak przygryzł wargę i wypuścił mnie z objęć. Przyglądał mi się jak się przebierałam. Byłam zdruzgotana. Boże, co on planuje? Oczywiście, wiedziałam, iż nie zrobi mi krzywdy, ale byłam mokra na samą myśl o tym, co ze mną będzie, gdy ta chwila nadejdzie. Czy on zrobił to specjalnie? Rzecz jasna, że tak…
Położyłam się ok. dwudziestej trzeciej trzydzieści i próbowałam zasnąć. uniemożliwiały mi to jednak co chwila otwierane i zamykane drzwi. Czy ktoś robi sobie ze mnie jaja? Poczułam ciężar po drugiej stronie łóżka. Harry położył się twarzą do mnie.
- Przytul się – Powiedział lekko zachrypniętym głosem. Wtuliłam twarz w jego nagą pierś i wsłuchiwałam się w powolne bicie jego serca. Spokojnie odpłynęłam.
- Dobranoc – Powiedział szeptem i pocałował mnie we włosy. – Śpij dobrze, księżniczko. Odpłynęłam.

sobota, 8 listopada 2014

ROZDZIAŁ III

Pozostała nam tylko cisza ukryta między słowami naszych myśli


- Nieważne – przerwał mi szybko i stanowczo. – Odwiozę cię. Za dziesięć minut wrócę, bądź gotowa do wyjścia – Chłopak wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Z wściekłą miną wstałam z łóżka i tupnęłam nogą ze złości. Co on sobie wyobraża? Nawet nie dał mi się odezwać! Podeszłam do białej toaletki i usiadłam, przeglądając się w jej lustrze. Dlaczego tego nie wyrzucił? Przecież to było kupione dla mnie!? Przejechałam palcami po pałeczce, na której kiedyś stały moje kosmetyki. Dlaczego?
Usiadłam na łóżku i wzięłam materiał baldachimu w dwa palce. A to, dlaczego tu zostało? To też było dla mnie. Przypomniałam sobie ten moment…

*rok i pięć miesięcy temu*

- Hej! Nie podglądaj! – śmiał się Harry, zakrywając mi oczy i gdzieś mnie prowadząc.
- No już? Ciężko się tak idzie! Co się stało? – zaczęłam robić się niecierpliwa.
- Ta-da! – krzyknął Hazza, a moim oczom ukazało się wielkie łoże z baldachimem, spływającym z sufitu, aż na podłogę, pozwalając zasłonić nim całe łóżko.
- Wow – otworzyłam usta z zachwytu.
- Widziałem to w jakimś filmie. Księżniczka miała takie łóżko, więc kazałem zrobić takie samo tutaj.
- Ale, po co? – zapytała, nie odrywając oczu od tego cuda.
- Ponieważ ty jesteś moją księżniczką.

*teraźniejszość*

Z zamyślenia wyrwał mnie ktoś wchodzący do pokoju.
- Idziemy? – zapytał Harry. Kiwnęłam głową i po dwudziestu minutach stałam w swojej kuchni. Nienawidzę swojego życia! Krzyknęłam na cały głos. Postanowiłam się położyć. Następnego dnia ok. dziesiątej obudził mnie dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam ogromny bukiet czerwonych róż i list. Róż było ponad sto. Zaraz, zaraz. Dlaczego jedna z nich była sztuczna? Wzięłam bukiet i zaniosłam do kuchni, otworzyłam list i zaczęłam czytać.

Kochanie…
Twoja dłoń pasuje do mojej, jakby była stworzona tylko dla mnie. Ale pamiętaj, że to było nam przeznaczone. I to jak łączyłem kropki z piegami na twoich policzkach. I to wszystko miało dla mnie sens. Wiem, że nigdy nie lubiłaś tych zmarszczek wokół oczu, gdy się uśmiechasz. Nigdy nie lubiłaś swojego brzucha, ani swoich ud, dołeczków na swoich plecach na dole twojego kręgosłupa. Ale ja będę kochał je bez końca. I nigdy nie pozwoliłem żeby te małe rzeczy wymknęły mi się z ust. Bo gdybym to zrobił to Ty, och to Ty…Ty z nimi tworzysz całość. Jestem zakochany w Tobie i w tych małych rzeczach. Nie możesz pójść do łóżka bez filiżanki herbaty i może to dlatego mówisz przez sen. A te wszystkie rozmowy są sekretem, które skrywam i których nigdy ci nie opowiem. Mimo że nie mają dla mnie sensu. Wiem, że nigdy nie lubiłaś brzmienia swojego głosu ma kasecie. Nigdy nie chciałaś wiedzieć ile ważysz. Nadal musisz wciskać się w swoje dżinsy. Ale dla mnie jesteś idealna. Nigdy nie będziesz kochać siebie , choć w połowie tak mocno jak ja kocham Ciebie. Nigdy nie będziesz traktować siebie odpowiednio, Kochanie, ale chcę by tak było. Jeśli pokażę Ci, że jestem tu dla Ciebie, może pokochasz Siebie, tak jak ja kocham Ciebie. Właśnie pozwoliłem, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust. Ponieważ to Ty, och to Ty…To Ty z nimi tworzysz całość. Jestem zakochany w Tobie i w tych małych rzeczach.
Wiem o Tobie dosłownie wszystko. Pamiętam każdy kawałeczek Twojej twarzy. Wewnątrz i na zewnątrz, Kotku. Od stóp do głów. Wiem wszystko, co powinienem wiedzieć. Twój sekretny tatuaż. Sposób, w jaki zmienia się twój nastrój. Piosenki, które śpiewasz, gdy jesteś sama. Twój ulubiony zespół. Sposób, w jaki tańczysz. Ale Kochanie…
Czemu nigdy mi nie pokazałaś w jaki sposób umiesz się pode mną poruszać? Czy wiesz, że tak bardzo Cię pragnę? Czy wiesz, że jeśli do mnie przyjdziesz to nigdy nie wrócisz? Wiem w jaki sposób tańczysz w towarzystwie swoich przyjaciół. Wiem w jaki sposób kłamiesz, kiedy na mnie patrzysz.
Nie wiem czy wiesz, ale Twoi przyjaciele mówili mi, że sypiasz w moim swetrze. I że nie możesz przestać za mną tęsknić. Wiem, że moi mówili ci, że nie trzymam się dużo lepiej. Bo brakuję mi połowy siebie. Bo gdy jestem tu bez Ciebie…to tak jakbym budził się dla tylko połowy niebieskiego nieba, trochę tam, ale nie całkiem, spaceruję tylko z jednym butem, jestem połową serca bez Ciebie, w najlepszym wypadku jestem połową człowieka, z połową strzały w mojej klatce piersiowej, tęsknię za wszystkim, co robiliśmy. Bez Ciebie jestem tylko połową serca. Zapomnij o wszystkim, co powiedziałem tamtej nocy. Nie, to nawet nie ma znaczenia. Oboje jesteśmy podzieleni na pół. Jeśli mogłabyś poświęcić godzinę lub więcej to znów poszlibyśmy na lunch nad rzekę. Choć próbuję wydostać Cię z własnej głowy to prawda jest taka, że bez Ciebie się gubię. I od tego czasu budzę się dla tylko połowy swojego serca.
Harry.
P.S.: Przestanę Cię kochać, gdy wszystkie róże zwiędną.

- Zaraz…przecież jedna jest sztuczna…ona nigdy nie zwiędnie!? – powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na bukiet i wtedy wszystko zrozumiałam. Nigdy nie zwiędnie. Pobiegłam szybko do swojego pokoju, związałam niesforne kosmyki w kucyk, złapałam za kredkę do oczu, podkreśliłam nią moje czekoladowe oczy i użyłam eyelinera do zrobienia kresek, powiększających oczy. Pomieszałam kilka odcieni brązu i nałożyłam na powieki, po czym przejechałam rzęsy maskarą. Nałożyłam na usta lekki błyszczyk koloru moich ust. Ubrałam białe rurki, do których włożyłam czarną, prześwitującą koszulę bez rękawów i z kołnierzykiem pełnym srebrnych koralików. Rozpuściłam włosy i złapałam za prostownicę. Po około dziesięciu minutach moje włosy były idealnie proste. Wrzuciłam telefon do czarnej kopertówki z ćwiekami i zbiegłam po schodach na dół, po czym założyłam na nogi rzymianki koloru torebeczki. Wyszłam zwinnie na 10-centymetrowych obcasach z domu, zamykając go na klucz. Skierowałam się w stronę przystanku, na który właśnie podjechał autobus. Wsiadłam do niego i dojechałam pod sam dom chłopaków. Weszłam przez bramę, do której miałam klucz. Zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi powoli się otworzyły. Co ja zrobiłam? Co ja mu powiem? Mogłam to wcześniej przemyśleć! Za późno, nie zdążę już uciec. W drzwiach stanął Harry, ubrany jedynie w krótkie spodnie, sięgające do połowy łydki. Chłopak dotknął potylicy i ziewnął. Chyba właśnie się obudził. Widok jego tatuaży i umięśnionego brzucha wcale nie ułatwiał mi sprawy. Zrobię to.

sobota, 1 listopada 2014

ROZDZIAŁ II

Powstrzymaj swoje lęki, otrzyj łzy, powoli wymaż swoje najciemniejsze lata.



Obudziłam się w ciemnym pokoju z seledynowymi ścianami i białą komodą, toaletką oraz szafką. Leżałam na łóżku koloru kości słoniowej z białym jak śnieg baldachimem. Do głowy przyszły mi tylko pytania, ale żadne odpowiedzi. Gdzie jestem? Jak się tu znalazłam? I co stało się wcześniej? Nagle przez głowę przebiegły mi obrazy z wczorajszego wieczoru. Carter. Harry. Usta prześladowcy. Moje zdziwienie, dezorientacja. Głos Harrego. Znów go usłyszałam. Ktoś wszedł do pokoju.
- Harry? – zapytałam piskliwym głosem, niemalże szeptem. Chłopak podał mi szklankę wody. Upiłam dość duży łyk i odchrząknęłam.
- Co się stało? – powiedziałam już mocniejszym głosem.
- Zemdlałaś – odpowiedział krótko.
- Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam tu? – odpowiedział, powstrzymując się od śmiechu. Opadłam na poduszkę, wypuszczając powietrze z płuc. Spojrzałam na chłopaka i zakryłam twarz rękami.
- Jak mnie znalazłeś? – chłopak od razu spoważniał.
- Dowiedziałem się, że będziesz występować na pokazie, dlatego udałem się tam z chłopakami. Po nim musiałem cię zobaczyć, więc poszedłem za tobą. – Styles spojrzał prosto w moje czekoladowe oczy. Jego błysnęły wesoło zielenią.
- Więc jestem. – uśmiechnęłam się, czekając na jego wypowiedź. Chłopak gwałtowanie podniósł się z krańca łóżka, na którym siedział, i stanął przede mną. Po jego wyrazie twarzy widać było, że bije się z myślami.
- Harry? – spytałam zdezorientowana – Co jest? – spojrzałam na niego zaniepokojona. Styles głośno wypuścił powietrze i nagle leżał koło mnie. Jego oliwkowe oczy wpatrywały się we mnie jak w obrazek. Chłopak przejechał palcami po moim policzku, nosie, czole, powiece. Z wahaniem przybliżył swoją twarz do mojej, by zaraz to ją odsunąć, szybko wstał i wyszedł z pokoju. Co się właśnie stało? Czy Hazza chciał mnie właśnie pocałować? Leżałam w JEGO domu, w JEGO pokoju, w JEGO łóżku, pod JEGO pościelą, myśląc o NIM. Co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Właśnie fakt, że był moim byłym.



*oczami Harrego*

Wyszedłem jak najszybciej z pokoju. Jaki ja jestem głupi! Co ja sobie myślałem? Że co? Że pomogę jej z jakimiś kolesiem, a ona mi wszystko wybaczy? Wszystkie zdrady, awantury i krzyki? Nie dziwię się, że jeszcze nigdy się ze sobą nie kochaliśmy, że tego nie chciała, choć była dziewicą. Nie chciała być dotykana przeze mnie.
Teraz uświadomiłem sobie dlaczego. Głupi, głupi, głupi. Co mam teraz zrobić? Wrócić tam? Przeprosić? Błagać o drugą szansę?

- Jesteś tchórzem – powiedział Lotus oparty o ścianę. Czemu wcześniej go nie zobaczyłem? Jak długo tu stał?
- Zamknij się – warknąłem.
- Wróć do niej albo ja to zrobię. Chętnie bym ją przeleciał, dobrze o tym wiesz. A ty nawet masz okazję z nią być! Zastanów się dziesięć razy, zanim znów zrobisz jakąś głupotę. Możesz później tego żałować – przejechał kciukiem po dolnej wardze i spojrzał na mnie pytająco. To co? – uśmiechnął się głupio. – Mam do niej iść? – pokazał śnieżnobiałe zęby, a jego błękitne oczy zabłysły. Warknąłem na niego, spiorunowałem go wzrokiem i odwróciłem się do drzwi. Wziąłem głęboki wdech, żeby się uspokoić, następnie spojrzałem na Tomlinsona, a gdy ten kiwnął głową, złapałem za klamkę i wypuściłem głośno powietrze.


*oczami Alex*

Styles wszedł do pokoju, widać było, że podjął jakaś ważną dla niego decyzję, ponieważ był dość podekscytowany a w jego oczach świeciły się małe iskierki. O czym nie wiem?
- Musimy pogadać – zaczął, tracąc pewność siebie.
- Więc mów – powiedziałam ciekawa tego, co się zaraz zdarzy.
- Serce a powody, których rozum nie pojmie – szepnął prawie niesłyszalnie. Wpatrywał się we mnie, jakby czekał na moją reakcję. Jednak znów się odezwał.
- Kocham Cię. Wiem, że zrobiłem wiele głupstw. Zmieniłaś się. Ja też. Gdyby ludzie się nie uczyli to jaki sens miałyby szkoły? Uczyłem się na swoim błędach. Nauczyłem się już. Błagam… - chłopak padł na kolana przed łóżkiem i złapał mnie za rękę. – Daj mi szansę – spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. Otworzyłam ze zdziwieniem usta. Położyłam się na plecach, spojrzałam w bielusieńki sufit i przymrużyłam oczy. Westchnęłam głęboko i zaczęłam.
- Harry... – chłopak wzdrygnął się, chyba poczuł wahanie w moim głosie. – Ja… 

sobota, 25 października 2014

ROZDZIAŁ I


Życie jet piękne, jeśli wiesz po co żyjesz.



Usłyszałam za swoimi plecami cichy śmiech.
- Ku*wa – przeklęłam pod nosem i przyspieszyłam. Znów padało, a ciche już ulice Londynu pokryte były lekką mgłą. Jeszcze bardziej dodałam kroku, w duchu przeklinając moją pracę. Pokazy są ustalane na zbyt późną godzinę, by bez zagrożenia wracać po nich ciemnymi uliczkami do domu. Zaczęłam biec. Nagle poczułam na ramieniu rękę, ciągnącą mnie do tyłu.
- Cześć skarbie – poczułam oddech napastnika na policzku. Byłam przygwożdżona do ściany bloku.
- Spieprzaj Carter – wysyczałam mu w usta.
- Co jest? Wczoraj byłaś taka miła – uśmiechnął się do mnie tym jego obrzydliwym uśmieszkiem i przejechał ręką po moim udzie, zostawiając ją na mojej talii.
- I co, znów mnie zgwałcisz? – powiedziałam z wstrętem wypluwając ostatnie słowo.
- Nie wydaję mi się, żeby był to gwałt, w końcu po dłuższej szarpaninie zwykle zaczyna ci się podobać, prawda? – przegryzł płatek mojego ucha, cicho chichocząc. Nienawidziłam tego typa, od momentu, gdy zerwałam z Harrym i kupiłam własne mieszkanie. Wracałam tą ulicą z pracy, a ten kolega – Carter, bo tak miał na imię – jak on to twórczo nazywa „zaopiekował” się mną. I tak co wieczór bardzo grzecznie, oczywiście za moją zgodą, pieprzy mnie na ulicy za śmietnikiem. Tak właśnie wygląda moje życie. A kiedy myślałam, że gorzej już być nie może, mój kochany przyjaciel zaczął mnie odprowadzać do domu, trzymając mnie za rękę, jakbym z nim była. Raj na ziemi, prawda?
- Puść mnie, nie mam ochoty na ciebie patrzeć – wysyczałam, powstrzymując gniew.
- Nie musisz patrzeć, możesz zamknąć oczy – Carter przejechał nosem po mojej szyi i przycisnął swoje usta do moich, rozchylając językiem moje wargi. Przygryzłam mocno jego wargę i odwróciłam głowę. Chłopak wytarł krwawiącą wargę i zaśmiał się.
- Nadal będziesz się w to bawić? – zapytał z drwiną w głosie.
- Przecież oboje dobrze wiemy jak się to skończy – spojrzał na mnie z wyższością. Wsunął rękę pod moją dość krótką spódniczkę i zaczął mnie dotykać przez materiał bielizny. Dostrzegłam okrucieństwo w jego oczach.
- Nie wytrzymam ani chwili dłużej – pocałował mnie tak mocno, że uderzyłam głową w ścianę i ugryzłam się w język. Szarpałam się i waliłam pięściami w jego tors, by się wyrwać. Poczułam na szyi jego rozpalone usta. Przez chwilę sprawiało mi to nawet przyjemność, jednak zaraz znów ugryzł mnie tak mocno, że odruchowo chciałam się cofnąć. Oczywiście bez skutku, bo za plecami miałam ścianę. Ponownie spróbowałam go odepchnąć, lecz on nie ruszył się nawet o milimetr.
- Pragniesz mnie – wycharczał, łapiąc mnie lewą dłonią za gardło tak silnie, że nie mogłam złapać oddechu.
- Przestań! – wysapałam, chwytając go za nadgarstek. Był dla mnie jednak zbyt silny.
- Powiedz to – ścisnął jeszcze mocniej – Powiedz mi, że mnie pragniesz.
- Zastanów się człowieku. Czy pragnienie pod przymusem to naprawdę pragnienie? – usłyszałam znajomy, dawno nie słyszany głos, który dobiegał gdzieś zza pleców wciąż nie ustępującego Cartera. Słowa znajomego chłopaka sprawiły jednak, że Carter rozluźnił uścisk na tyle, że zdołałam złapać oddech.
- A może byś tak sobie poszedł? – zapytał, mierząc znanego mi chłopaka wzrokiem. Na twarzy napastnika pojawił się paskudny uśmiech.
- Nie twoja sprawa, koleś. Twoja zazdrość jest żałosna.
- Powiedz to policji. A kiedy będziesz już z nimi rozmawiał, wspomnij co chciałeś zrobić z tą dziewczyną. A potem możecie podyskutować o zasadach.
Czułam się oszołomiona. Wyrwałam się Carterowi i wodziłam wzrokiem pomiędzy oboma chłopakami. Oblizałam usta i spróbowałam odezwać się wyraźnie.
- Harry? Co ty tu? Nie rozumiem…
- Wiem – Harry wciąż nie spuszczał wzroku z przeciwnika.
- Za to on doskonale wie co robi, prawda? – przez chwilę obaj milczeli i mierzyli się morderczymi spojrzeniami, a ja byłam skłonna uwierzyć, że Carter nie odpuści. Ciekawe, co wtedy zrobi Harry. Nagle jednak Carter odsunął się na bok.
- Niech Ci będzie, „Harry” – stwierdził – Zostań bohaterem i uratuj dziewczynę. I tak obaj wiemy, że jesteś żałosny, a ona pragnie tylko mnie.
Zobaczyłam jak Harry zaciska pięści i pochyla ramiona, kiedy jednak zrobił krok do przodu, ruszając do ataku, nocną ciszę rozdarły wołania czterech znanych mi chłopaków. Carter zamarł, a Harry uśmiechnął się szyderczo. Pierwszy pobiegł jak najszybciej w stronę kolejnych bloków, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Próbowałam opanować dreszcze. Nie miałam odwagi się ruszyć. Dotykając głowy wyczułam pod palcami guza. Co tu się stało? Jakim cudem Carter zostawił mnie w spokoju? Ból przenikał całe moje ciało, więc mocno objęłam  się ramionami. Wiedziałam, że mam posiniaczone ręce i że za chwilę głowa zacznie pękać mi z bólu.
- Wszystko okej? – zapytał z troską w głosie wysoki chłopak w kapturze. Znałam ten głos, lubiłam ten głos, kochałam ten głos. Uśmiechnęłam się życzliwie, skinęłam głową i zamknęłam oczy. Potem film mi się urwał…