sobota, 25 października 2014

ROZDZIAŁ I


Życie jet piękne, jeśli wiesz po co żyjesz.



Usłyszałam za swoimi plecami cichy śmiech.
- Ku*wa – przeklęłam pod nosem i przyspieszyłam. Znów padało, a ciche już ulice Londynu pokryte były lekką mgłą. Jeszcze bardziej dodałam kroku, w duchu przeklinając moją pracę. Pokazy są ustalane na zbyt późną godzinę, by bez zagrożenia wracać po nich ciemnymi uliczkami do domu. Zaczęłam biec. Nagle poczułam na ramieniu rękę, ciągnącą mnie do tyłu.
- Cześć skarbie – poczułam oddech napastnika na policzku. Byłam przygwożdżona do ściany bloku.
- Spieprzaj Carter – wysyczałam mu w usta.
- Co jest? Wczoraj byłaś taka miła – uśmiechnął się do mnie tym jego obrzydliwym uśmieszkiem i przejechał ręką po moim udzie, zostawiając ją na mojej talii.
- I co, znów mnie zgwałcisz? – powiedziałam z wstrętem wypluwając ostatnie słowo.
- Nie wydaję mi się, żeby był to gwałt, w końcu po dłuższej szarpaninie zwykle zaczyna ci się podobać, prawda? – przegryzł płatek mojego ucha, cicho chichocząc. Nienawidziłam tego typa, od momentu, gdy zerwałam z Harrym i kupiłam własne mieszkanie. Wracałam tą ulicą z pracy, a ten kolega – Carter, bo tak miał na imię – jak on to twórczo nazywa „zaopiekował” się mną. I tak co wieczór bardzo grzecznie, oczywiście za moją zgodą, pieprzy mnie na ulicy za śmietnikiem. Tak właśnie wygląda moje życie. A kiedy myślałam, że gorzej już być nie może, mój kochany przyjaciel zaczął mnie odprowadzać do domu, trzymając mnie za rękę, jakbym z nim była. Raj na ziemi, prawda?
- Puść mnie, nie mam ochoty na ciebie patrzeć – wysyczałam, powstrzymując gniew.
- Nie musisz patrzeć, możesz zamknąć oczy – Carter przejechał nosem po mojej szyi i przycisnął swoje usta do moich, rozchylając językiem moje wargi. Przygryzłam mocno jego wargę i odwróciłam głowę. Chłopak wytarł krwawiącą wargę i zaśmiał się.
- Nadal będziesz się w to bawić? – zapytał z drwiną w głosie.
- Przecież oboje dobrze wiemy jak się to skończy – spojrzał na mnie z wyższością. Wsunął rękę pod moją dość krótką spódniczkę i zaczął mnie dotykać przez materiał bielizny. Dostrzegłam okrucieństwo w jego oczach.
- Nie wytrzymam ani chwili dłużej – pocałował mnie tak mocno, że uderzyłam głową w ścianę i ugryzłam się w język. Szarpałam się i waliłam pięściami w jego tors, by się wyrwać. Poczułam na szyi jego rozpalone usta. Przez chwilę sprawiało mi to nawet przyjemność, jednak zaraz znów ugryzł mnie tak mocno, że odruchowo chciałam się cofnąć. Oczywiście bez skutku, bo za plecami miałam ścianę. Ponownie spróbowałam go odepchnąć, lecz on nie ruszył się nawet o milimetr.
- Pragniesz mnie – wycharczał, łapiąc mnie lewą dłonią za gardło tak silnie, że nie mogłam złapać oddechu.
- Przestań! – wysapałam, chwytając go za nadgarstek. Był dla mnie jednak zbyt silny.
- Powiedz to – ścisnął jeszcze mocniej – Powiedz mi, że mnie pragniesz.
- Zastanów się człowieku. Czy pragnienie pod przymusem to naprawdę pragnienie? – usłyszałam znajomy, dawno nie słyszany głos, który dobiegał gdzieś zza pleców wciąż nie ustępującego Cartera. Słowa znajomego chłopaka sprawiły jednak, że Carter rozluźnił uścisk na tyle, że zdołałam złapać oddech.
- A może byś tak sobie poszedł? – zapytał, mierząc znanego mi chłopaka wzrokiem. Na twarzy napastnika pojawił się paskudny uśmiech.
- Nie twoja sprawa, koleś. Twoja zazdrość jest żałosna.
- Powiedz to policji. A kiedy będziesz już z nimi rozmawiał, wspomnij co chciałeś zrobić z tą dziewczyną. A potem możecie podyskutować o zasadach.
Czułam się oszołomiona. Wyrwałam się Carterowi i wodziłam wzrokiem pomiędzy oboma chłopakami. Oblizałam usta i spróbowałam odezwać się wyraźnie.
- Harry? Co ty tu? Nie rozumiem…
- Wiem – Harry wciąż nie spuszczał wzroku z przeciwnika.
- Za to on doskonale wie co robi, prawda? – przez chwilę obaj milczeli i mierzyli się morderczymi spojrzeniami, a ja byłam skłonna uwierzyć, że Carter nie odpuści. Ciekawe, co wtedy zrobi Harry. Nagle jednak Carter odsunął się na bok.
- Niech Ci będzie, „Harry” – stwierdził – Zostań bohaterem i uratuj dziewczynę. I tak obaj wiemy, że jesteś żałosny, a ona pragnie tylko mnie.
Zobaczyłam jak Harry zaciska pięści i pochyla ramiona, kiedy jednak zrobił krok do przodu, ruszając do ataku, nocną ciszę rozdarły wołania czterech znanych mi chłopaków. Carter zamarł, a Harry uśmiechnął się szyderczo. Pierwszy pobiegł jak najszybciej w stronę kolejnych bloków, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Próbowałam opanować dreszcze. Nie miałam odwagi się ruszyć. Dotykając głowy wyczułam pod palcami guza. Co tu się stało? Jakim cudem Carter zostawił mnie w spokoju? Ból przenikał całe moje ciało, więc mocno objęłam  się ramionami. Wiedziałam, że mam posiniaczone ręce i że za chwilę głowa zacznie pękać mi z bólu.
- Wszystko okej? – zapytał z troską w głosie wysoki chłopak w kapturze. Znałam ten głos, lubiłam ten głos, kochałam ten głos. Uśmiechnęłam się życzliwie, skinęłam głową i zamknęłam oczy. Potem film mi się urwał… 

4 komentarze:

  1. Jak zawsze świetnie piszesz,pamiętaj <3
    xxGosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Czekam na next. :)) ---> Zapraszam do mnie http://together-forever-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! Będę stałym czytelnikiem :3 Czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń